Od jakiegoś czasu krążą w Internecie informacje o niebezpiecznych grach dla dzieci. Być może już o nich słyszeliście. Jest to Niebieski Wieloryb i Wróżka Ognia. Kiedy po raz pierwszy o tym przeczytałam, zamurowało mnie. Kim trzeba być, żeby stworzyć taką grę, w perfidny sposób wykorzystującą wrażliwość i nieświadomość dzieci? Postanowiłam zgłębić temat, jednak natknęłam się na artykuły sugerujące, że historia Niebieskiego Wieloryba może być… nie do końca prawdziwa.
Wróżka Ognia
Najpierw dotarła do mnie informacja o instrukcji: „Jak zostać Wróżką Ognia”. Gra nawiązuje do popularnej bajki „Winx Club – Szkoła czarownic”. Dzieci, w szczególności dziewczynki, łatwo dawały się nabrać na kuszącą obietnicę zostania prawdziwą wróżką. Gra podobno zebrała już żniwo w Rosji. Najczęściej przytacza się przykład pięcioletniej Sofii, która doznała poważnych poparzeń w trakcie wykonywania tego zadania. Oto instrukcja, którą musiały wykonać dzieci:
O północy, kiedy wszyscy będą spali, wstań z łóżka, przejdź po swoim pokoju trzy razy, a następnie wypowiedz magiczne słowa: Czarodziejki Alfea, małe słodkie wróżki, proszę, dajcie mi siłę! Potem po cichu idź do kuchni – tak, żeby nikt cię nie zauważył. W przeciwnym razie magia słów zniknie. Odkręć wszystkie palniki kuchenki gazowej. Następnie idź spać. Magia gazu od razu do ciebie przyjdzie. Będziesz nim oddychać przez całą noc. O poranku, kiedy się obudzisz, wypowiedz słowa: Dziękuję Wam czarodziejki Alfea. Stałam się wróżką. Od tej pory będziesz prawdziwą wróżką ognia.
Niebieski Wieloryb
Byłam zszokowana Wróżką Ognia, jednak kilka dni później przeczytałam o jeszcze gorszej grze – Niebieskim Wielorybie. Wróżka bazowała głównie na naiwności małych dzieci. Natomiast Wieloryb, to psychopatyczna, skonstruowana w wyjątkowo perfidny sposób gra, adresowana do nastolatków. Wyzwanie Niebieskiego Wieloryba (Blue Whale Challenge) trwa 50 dni. Każdy uczestnik ma przydzielonego opiekuna, który codziennie każe mu wykonywać różne zadania. Jest to na przykład: samo-okaleczanie – rysowanie żyletką różnych znaków na ciele, wstawanie o dziwnych porach i oglądanie dołujących lub przerażających filmików. Zadania te mają na celu osłabienie psychiki dziecka, a wszystko po to, aby przygotować je do ostatniego etapu, którym jest popełnienie samobójstwa. Co ciekawe, Niebieski Wieloryb, podobnie jak Wróżka Ognia wywodzi się z Rosji.
Prawda czy fałsz?
Pojawiły się również głosy, że gra Niebieski Wieloryb to fake – czyli nieprawdziwa informacja. W obszerny sposób jest to wyjaśnione w artykule: Blue Whale fake news. Autorka artykułu wyjaśnia, że gra podobno miała być zwykłym clickbaitem – czyli informacją o przyciągającym tytule, która generuje duży ruch na docelowych stronach. Jeśli tak, to z pewnością się udało, szczególnie, że wiele serwisów w dzisiejszych czasach powtarza wiadomości, nie sprawdzając ich źródła. Priorytetem jest bowiem jak najszybsze opublikowanie tekstu, tak aby wyprzedzić konkurencję. A, że w artykułach pojawiają się zdjęcia rzekomych ofiar oraz symboli wyciętych na ciele, to informacja wygląda prawdziwie. Nie zapominajmy jednak, że codziennie w Internecie pojawia się mnóstwo sfabrykowanych zdjęć. Podobno też nie udało się powiązać samobójstw popełnionych przez rosyjskie nastolatki z tą konkretną grą. Autorka artykułu wykazuje, że łączenie tych dwóch rzeczy jest nadinterpretacją. Przytoczone argumenty brzmią wiarygodnie. Powiem więcej, to może być nawet jakieś badanie społeczne, sprawdzające w jaki sposób i jak szybko rozprzestrzeniają się clickbaity. Jest jeszcze jedna sprawa. Rzekome ofiary gry, pochodziły podobno z tak zwanych dobrych rodzin. Czy jest możliwe, że rodzice, przez prawie dwa miesiące nie zauważyliby dziwnego zachowania dzieci oraz okaleczeń ciała? Trudno mi w to uwierzyć, ale nie mam w tym zakresie doświadczenia. Na razie jestem mamą kilkulatka, a to zupełnie inna bajka.
Witaj w świecie Pięknych Rzeczy. Podoba Ci się tutaj? Polub proszę nasz profil na Facebooku, aby być z nami w kontakcie. Zachęcam Cię także do zostawienia komentarza pod artykułem! 🙂
Mimo wszystko jednak uważam, że gra jest niebezpieczna. Nawet jeśli jest zmyślona. Nie brakuje bowiem ludzi złej woli, którzy mogą podłapać pomysł i wcielić go w życie (w tej lub innej formie), narażając w ten sposób dzieci. Co więcej, sama młodzież, zainspirowana informacjami w mediach, może zacząć wymyślać podobne wyzwania. Z resztą bardzo możliwe, że już tak się stało, ponieważ, jak donosi Serwis Głosu Szczecińskiego, pojawiły się w województwie zachodniopomorskim przypadki samookaleczeń, które mogą być związane z opisywaną grą. Prokuratura prowadzi obecnie śledztwo w tej sprawie.
Niezależnie od tego, czy gra jest prawdziwa, to my – jako rodzice – musimy pozostać czujni. Jedyną receptą jest rozmowa z dzieckiem, tłumaczenie tego typu zjawisk, obserwowanie zachowań i po prostu bycie blisko. Chodzi mi oczywiście o utrzymywanie bliskich reakcji z dzieckiem na co dzień.
Przekuć zło w dobro
Na koniec pozytywny aspekt całej tej sprawy. Otóż na fali popularności Niebieskiego Wieloryba, powstała nowa gra: Różowa Panda. Możecie jej szukać w mediach społecznościowych pod hasłem #rozowapanda. Gra polega na tym, żeby codziennie wypełnić jakieś pozytywne wyzwanie typu: Powiedz coś miłego komuś z rodziny, obejrzyj zabawny filmik w Internecie, potańcz przez 10 minut (jak wiadomo, aktywność fizyczna wyzwala endorfiny). Analogicznie pojawili się też pozytywni opiekunowie, którzy mogą wysłuchać, gdy ktoś ma problem, wspomóc dobrym słowem. Z tego co zauważyłam, sporo młodych osób zgłasza zapotrzebowanie na opiekuna i chęć rozmowy. Chociaż przyznam szczerze, że o ile idea pozytywnych wyzwań mi się podoba, to do opiekunów jestem nastawiona nieco sceptycznie. Boję się, że są to przypadkowe osoby, co nie do końca budzi moje zaufanie. Rozmowy z takimi ludźmi mogą z jednej strony przynieść bardzo dobre efekty, ale z drugiej strony może to być pole do różnego rodzaju nadużyć. Poza tym, niektóre, zgłaszające się osoby mogą potrzebować profesjonalnego wsparcia psychologicznego. Czy przypadkowi opiekunowie będą w stanie temu podołać, lub zareagować w porę, doradzając odpowiednią pomoc? Cóż, najlepiej by było, gdyby dzieci otrzymywały wsparcie od nas, rodziców i nie potrzebowały szukać pomocy na zewnątrz.
Zdjęcia: Pixabay.com/CC0
7 thoughts on “Niebieski Wieloryb i Wróżka Ognia – prawda czy fałsz?”
Każda gra może być niebezpieczna (oczywiście jedne mniej, drugie bardziej) – kluczowa jest kontrola i rozmowa z dziećmi. Jeśli tego nie zabraknie, jest szansa, że nasze dzieci (jak moje) same stwierdzą, że nie chcą w takie gry w ogóle grać.
Dzięki za artykuł. Jako mama przeraziłam się informacją i puściłam dalej w świat. Bardzo dobrze, że powstała różowa panda!
O niebieskim wielorybie słyszałam, o różowej pandzie jeszcze nie. Dzięki za rzeczowe przedstawienie tematu
Slyszalam o niebieskim wielorybie-przerazajace! Najwazniejsza w tym wszystkim jest rola rodzica, ktory bedzie sprawdzal do jakich tresci dzieci maja dostep.
Mam pewną wątpliwość, czy Różowa Panda jest taka dobra. Tu zgodzę się z Tobą. O ile idea pozytywnych wyzwań i dobrych uczynków jest super, to już fakt, że dziecko ma mieć jakiegoś nieznajomego opiekun czy przewodnika jest moim zdaniem zwyczajnie niebezpieczna. Sama uczę swoich dzieci ostrożności wobec obcych, a już szczególnie w internecie, gdzie anonimowość jest dobrą przykrywką dla ludzi, którzy mogą wcale nie mieć dobrych intencji.
Dokładnie tak. Pisząc artykuł, weszłam na różne profile Różowej Pandy (jest ich trochę) i rzuciło mi się w oczy, że często pojawiają się komentarze z prośbą o przydzielenie opiekuna lub informacje, że ktoś ma ciężko i chciałby się komuś wygadać. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka. Dzieci szukają pomocy i właściwie nie wiadomo do kogo trafiają. Jednocześnie mają zaufanie, bo Różowa Panda jest przedstawiana jako pozytywna inicjatywa (i rzeczywiście – jest pozytywna w zakresie tych ogólnych wyzwań ogłaszanych publicznie. Natomiast co do prywatnych relacji z opiekunami jestem podejrzliwa. Co innego, gdyby to było prowadzone przez jakąś godną zaufania organizację).
Wypełnianie zadań o sterowanej przez kogoś treści zwłaszcza w kontekście dzieci brzmi strasznie. Oby zadna tego rodzaju gra nie zdobyła popularności.